Postanowiłam napisać, co tak naprawdę sądzę o mojej „sukience w żywych kolorach”. Teraz jakbym ją szyła, to jednak zostawiłabym oryginalną długość. Natychmiast po uszyciu i wypraniu sukienki, poszłam na sesję, jak się okazało w drodze, i w trakcie zdjęć, rozchodziła mi się perfidnie pod biustem!!! Co gorsze, spieszyło nam się na „kolację w ciemności”, a przez tę szczelinę, musieliśmy wrócić do domu, a później biec z językiem na brodzie na tramwaj. Dlatego też doszyłam jeszcze dwa guziki w górnej części, co możecie zobaczyć na zdjęciu z Katanii. Sukienka jest koszmarem do sesji zdjęciowych w przypadku mojej sylwetki. Zrobić w niej dobre zdjęcie graniczy z cudem, bo niesamowicie poszerza mnie w talii i sprawia, że wyglądam bezkształtnie.